Wiemy, że portal jest skupiony przede wszystkim na tematyce poradnikowej, ale każdemu przyda się nieco luzu. Z tego powodu zrobiliśmy wyjątek i postanowiliśmy opublikować tekst, który nieco w krzywym zwierciadle pokazuje z czym się mierzy pracownik remontowy. Jeśli lubisz się pośmiać zostań tu na chwilę 😉
5 sierpnia – początek prac
Dziś zaczynamy pracę u Pani Genowefy. Miła Pani nieco po siedemdziesiątce. Musimy poszerzyć jej drzwi do kuchni i pomalować ściany. Na przywitanie wita nas kawą i ciastkiem. Kremówki są wyborne.
8 sierpnia – Pani Gienia
Pani Gienia częstuje nas w czasie każdej przerwy ciastem. Kiedy chcemy odmówić, widzimy niebezpieczne ogniki w jej oczach. Posłusznie jemy. Józek wymyka się do łazienki w obawie przed dokładką.
9 sierpnia – przyspieszamy pracę!
Coraz trudniej nam przejść przez drzwi do kuchni. Musimy się spieszyć!
10 sierpnia – poszerzanie?
Ufff!!! Udało się! Jeszcze dzień, a nie wyciągnęlibyśmy Jarka z kuchni. Całą robotę by szlag trafił i ponownie musielibyśmy poszerzać drzwi. Na pożegnanie Pani Gienia częstuje nas murzynkiem. Z Jarkiem nie odmawiamy. Józek wybiega do łazienki.
11 sierpnia – pomoc
Wreszcie weekend… Można posprzątać, pospać, pooglądać telew… dzwoni szwagier, że mu rura pękła w łazience. A wiedziałem żeby nie odbierać. Grrr.
12 sierpnia – malowanie kuchni
Nie wiem dlaczego i nie wiem, czemu akurat o 23:30, ale mojej małżonce przypomniało się, że pół roku temu obiecałem przemalować kuchnię. Cóż – szewc bez butów chodzi.
Gdy spytałem, dlaczego nagle przed północą przypomina mi moją obietnicę (eh…), wspomniała, że dziś na spacerze widziała piękną ławeczkę. Zdziwiłem się – wtedy się jedynie uśmiechnęła i powiedziała: „Kotku, bo ona była ciemnooliwkowa i akurat taki kolor kuchni sobie wymarzyłam”. Dobrze, że stworzono próbniki do farb.
13 sierpnia – wszystko od nowa
Jarek to jednak czasem filozof jest. Spojrzał na ścianę u naszego nowego klienta (stara kamienica), westchnął i rzekł: „Bo wie Pan, z remontem to jak z rosyjskimi matrioszkami – nigdy nie wie się, czy spod jednej rzeczy do zrobienia, nie wyskoczy kolejna”. Jakby wyszła „niespodzianka”, to wie Pan, że będzie trzeba tu dopłacić. Klient zaskoczony bąknął, że to żaden problem. No i potem mieliśmy – inwazję matrioszek. Całe stada. Matrioszkogedon.
Józek ujął to nieco mniej kulturalnie – on nie jest filozofem.